Ostatnio był królik jajo, a dzisiaj zaprezentuję Wam jego mini pobratymców. Wiadomo jak to jest z królikami, szybko się rozmnażają. Jak zaczęły wyskakiwać spod igły to nie mogłam ich zatrzymać. Tym sposobem pojawiła się w FUNaberiach wesoła królicza drużyna w liczbie trzech. Oto oni: Dżordż, Hary-Henry i Pegi Su... Historii ich imion nie mogę tu upublicznić, ale kto zna niech się uśmiecha :)
środa, 8 kwietnia 2015
poniedziałek, 30 marca 2015
Królik czy zając?
A któż to, któż to, tak nieśmiało wychyla uszko? Czy to kurczak, może jajo, czy to królik jest czy zając? (rymowanka wielkanocna, czasy współczesne, autor woli pozostać nieznany).
Odgrażałam się ostatnio, że królika uszyję i proszę, oto on! Nieśmiało schowany za koszykiem, lekko szurnięty wyszedł, bo na okoliczność zbliżających się świąt palmowych z jajem zmutował. Mamy więc królika jajogłowego w rodzinie, upozowałam go w towarzystwie wielkanocnych ozdobników, zajączka udaje i tak zarabia na marchewkę.
A skąd wiadomo, że to królik, a nie zając właśnie? Oto kilka zasadniczych różnic: królik w odróżnieniu od swojego kuzyna zająca dał się oswoić, ma krótsze uszy, żyje w stadach na terenach osłoniętych (zające preferują otwarte przestrzenie) i często w sąsiedztwie ludzi (o, o... to nasz), co rewelacyjnie zilustrował film "Królik po berlińsku", o królikach żyjących na przestrzeni wewnątrz Muru Berlińskiego. Kto nie widział, ten trąba, a tu może sobie na królika po poznańsku popatrzeć :)
wtorek, 10 marca 2015
Matrioszki piękne na wiosnę
Zbliża się, zbliża, jeszcze chwilka i będzie tu w pełnej krasie...A kto? A wiosna, ot kto :)
Pierwsze promienie słońca już nieźle przygrzewają, przebiśniegi kwitną, pąki też tu i tam się pojawiają, energia wraca po zimowym zastoju, ptaki śpiewają, fiu, fiu, ale się sielsko zrobiło. W hendmejdzie zatrzęsienie królików (czy też zajęcy), kurczaków i jaj, ze względu na zbliżające się święto palmowe, a ja sobie szyję lale. I jak to wśród dziewczyn na wiosnę, im również muszę odświeżyć garderobę. Czas na nowe stylizacje, kolorowe aplikacje na sukienkach, kieszonki i guziczki, a przy chustach koronki. Dziewczyny zadowolone, ja też, może więc się w końcu wezmę za królika ;)
Pierwsze promienie słońca już nieźle przygrzewają, przebiśniegi kwitną, pąki też tu i tam się pojawiają, energia wraca po zimowym zastoju, ptaki śpiewają, fiu, fiu, ale się sielsko zrobiło. W hendmejdzie zatrzęsienie królików (czy też zajęcy), kurczaków i jaj, ze względu na zbliżające się święto palmowe, a ja sobie szyję lale. I jak to wśród dziewczyn na wiosnę, im również muszę odświeżyć garderobę. Czas na nowe stylizacje, kolorowe aplikacje na sukienkach, kieszonki i guziczki, a przy chustach koronki. Dziewczyny zadowolone, ja też, może więc się w końcu wezmę za królika ;)
niedziela, 1 lutego 2015
Perypetie Sowy Wielkiej Głowy
Dawno, dawno temu...a może nie tak dawno, wielkookie sowy opanowały dziecięce pokoje. Pojawiły się wszędzie: jako motywy na tkaninach, ubrankach, meblach, kanapkach, a przede wszystkim jako poduszki i przytulanki. Założę się, że każda szyjąca przytulaki mama wyprodukowała przynajmniej jedną sowę, zgadza się? Na pewno tak... :)
Sowie szaleństwo zawitało także do FUNaberii. Były to początki mojej przygody z maszyną do szycia i szczerze mówiąc, nie wróżyły wielkich sukcesów na tym polu. Poznajcie Pana Pokrakę, pierwszą sowę jaką uszyłam, i w ogóle pierwszą stworzoną przeze mnie przytulankę. Imię bohatera zupełnie nie przypadkowe, ale darzę go ogromnym sentymentem, gdyż był w swoim czasie ulubionym partnerem sparingowym Meli Marceli. Test na wytrzymałość przeszedł bezproblemowo, a do kwestii estetycznych Marcela wielkiej wagi nie przykładała.
Pan Pokraka, czyli ciężkie początki :) |
Na szczęście, przygoda z sowami nie skończyła się na Panu Pokrace. Od jego czasów z FUNaberyjnego gniazda kilka ich wyleciało i zapewniam Was, że wraz z nimi w górę poszybowała również poprzeczka estetyczna. Dokumentacji nie ma, musicie więc mi wierzyć na słowo. A dzisiaj przedstawiam ostatni projekt. Oto Aleksander, dla znajomych Olek. Sprytna sówka z pierzastym brzuszkiem, na sesji w towarzystwie Sowy Malwiny, starszej ciotki ze spokrewnionej sowiej rodziny. I jak Wam się podoba?
Malwina i Olek, sympatyczni przedstawiciele odmiennych sowich gatunków. |
poniedziałek, 26 stycznia 2015
Baby Hippo
Jaki może urosnąć hipopotam? Duży...albo bardzo duży. To w przyrodzie, bo na moim blogu całkiem spory hipopotam może się skurczyć i być mniejszy, albo jeszcze mniejszy.
Tak też się stało w przypadku Hipolita. Pierwszy model urósł do ponad 30 cm, a teraz dołączył do niego mniejszy, młodszy brat. Baby Hippo ma około 15 cm więc wymagał skurczenia Hipolita o połowę. Ponadto wyposażony jest w kolorowe tasiemki, aby z łatwością mogły go tarmosić malutkie rączki. Jednak, jak to w rodzinie, podobieństwa im odmówić nie sposób :)
Tak też się stało w przypadku Hipolita. Pierwszy model urósł do ponad 30 cm, a teraz dołączył do niego mniejszy, młodszy brat. Baby Hippo ma około 15 cm więc wymagał skurczenia Hipolita o połowę. Ponadto wyposażony jest w kolorowe tasiemki, aby z łatwością mogły go tarmosić malutkie rączki. Jednak, jak to w rodzinie, podobieństwa im odmówić nie sposób :)
czwartek, 22 stycznia 2015
Lucky ONE
Styczeń już prawie za pasem, a na blogu ciągle nic. Myślicie pewnie, że szyję sobie, praca wre, muzyczka gra, z maszyny (i z kubka herbaty) para bucha, a z pod igły jak z kapelusza sypią się coraz to nowe, FUNtazyjne pampry. Jeszcze tylko krótka sesja, łypnięcie okiem w kierunku aparatu i zaraz zjawią się tu całą gromadą by ucieszyć Wasze oczy...Hmmm, piękna wizja, chciałabym, ale niestety, rzeczywistość daleka jest od tego. Od początku roku życiowe perypetie wypierają szycie, doskwiera mi chroniczny brak czasu i realizację wszelkich pomysłów odkładam na bliżej niezidentyfikowane później. Ale, ale...nie samym narzekaniem Matka Polka żyje =)
Uchylę rąbka tajemnicy i zdradzę Wam, co mnie tak ostatnio pochłaniało. Mała M. miała urodziny! Nie byle jakie, bo pierwsze! Było to niewątpliwie najważniejsze wydarzenie miesiąca, zwieńczone super imprezą, której przygotowanie bardzo mnie absorbowało. Na tę okazję wymyśliłam jej urodzinowy uniform w postaci body z numerem 1 i srebrnej spódniczki godnej małej dobrej wróżki. Body z internetu przyszło, a spódniczkę sama uszyłam. Ta da! Prezentowało się to mniej więcej tak:
Prawda, że szałowo ;) Do tego balony, serduszka, serpentyny, tort w kształcie litery M i urodziny gotowe! Teraz wiecie jak M. ma na imię.
I ma już 1 lat...
I ma już 1 lat...
Subskrybuj:
Posty (Atom)